Mamy już dwa tygodnie po konwencie. 'Depresja pokonwentowa' dawno już minęła, ale czasem brakuje mi kilku osób. Szczególnie, że wyjechałam do dziadka, na małe zadupie, gdzie nie mam zbytnio z kim się spotykać >:
No, ale wróćmy do konwentu. Przyznam, że było trochę niefajnych odczuć w tygodniu przed. Cosplay nie wyszedł, potem nagle pojawiają się peruki, ale czasu za mało (bleeeeh), brak farby na shironuri (dzień przed wyjazdem zdobyłyśmy z Lambdą), a to ciągle coś wyskakiwało... Chociaż osobiście byłam dość pozytywnych myśli, ponieważ wiedziałam jaki fajny socjal spotkam, jak udane miałam w tamtym roku dwa konwenty (Animatsuri i B5) dzięki niektórym.